2 listopada – Zaduszki

Drugiego listopada w kościele katolickim obchodzone są Zaduszki, tego dnia wierni odwiedzają groby zmarłych pamiętając o nich w modlitwach. Początki tego święta przypisuje się św. Odilionowi, opatowi Cluny, który odprawiał nabożeństwa za zmarłych od 998 r.

Mieszkańcy podkarpackich wsi wierzyli w to, że człowiek po śmierci znajduje się w innym świecie, jednak nie zrywa on całkowicie kontaktu z naszym. Uważano, że dusze osób, które zmarły śmiercią naturalną pomagają ludziom i otaczają ich opieką.  Jeśli jednak ktoś zmarł śmiercią nagłą i nienaturalną, a zwłaszcza samobójczą, stawał się istotą demoniczną. Demonologia ludowa jest bardzo różnorodna, zależnie od rodzaju śmierci można było stać się np. topielcem, południcą, latawcem albo innym upiorem. Istoty te, oczywiście, stanowiły dla żyjących zagrożenie i kilka razy w roku mogły powracać na ziemię (np. w wigilię św. Łucji lub wigilię Świąt Bożego Narodzenia) i wraz z czarownicami oraz różnymi złymi mocami szkodzić ludziom.

Osoby zmarłe śmiercią nienaturalną, grzebano dawniej w miejscu ich znalezienia. Zwyczaj nakazywał aby każdy przechodzień na taką mogiłę rzucił zieloną gałąź. Gałęzie te podpalano w dzień zaduszny, co miało pomóc zmarłemu w odpokutowaniu błędów popełnionych za życia. Powstałe ogniska nazywano Krudami.

Uważano, że dusze pojawiające się na ziemi były rozdrażnione, z czego wynikały różne nakazy i zakazy. W okolicach Tarnobrzega po powrocie z cmentarza kropiono wodą święconą chatę i całe obejście. W Gorlickiem uważano, że niebezpiecznie jest  tego dnia podróżować. W brzozowskim nie wolno było w tym okresie  bielic domów, uważano bowiem, że można zalepić wapnem dusze w jakiejś szczelinie. W Dzikowie w lęku przed skrzywdzeniem dusz, które znajdują się na miedzach, unikano prac polowych.

W kościołach pozostawiano trumnę, mszał i stułę, wierzono że zmarły kapłan o północy w dniu wszystkich świętych, odprawiał mszę dla dusz parafian cierpiących w czyśćcu. Uważano, że łzy i rozpacz przeszkadzają zmarłym osiągnąć spokój.

W Dąbrówkach k. Łańcuta modlono się na cmentarzach przez całą noc.

Pogański zwyczaj spożywania posiłków na grobach został potępiony przez synod w Tours  w 567 r.  ale był on praktykowany w kościele wschodnio-chrześcijańskim  (występował w okolicach Jasła jeszcze w XIX w. ). Echo tych praktyk widać było w Bieździadce i Kleciach, gdzie na mogiły zamiast świec zanoszono pożywienie. W innych miejscowościach, zgodnie z wiarą, że zmarły może przybrać postać dziada proszalnego (albo że jest on pośrednikiem między światem żywych a umarłych), poczęstunki na grobach zastąpione zostały datkami dla żebraków. Zazwyczaj dawano im pierogi z kapustą, barszcz z ziemniakami, małe bochenki chleba, ewentualnie groch lub kaszę. W czasie II wojny światowej, z powodu baraku jedzenia, darowano żebrakom drobne sumy pieniędzy.

W okolicach Dubiecka mówiono „Dzień zaduszny bywa pluśny, niebo płacze, ludzie płaczą  i dziadów chlebem raczą”.

Ciekawy zwyczaj panował w Grodzisku Dolnym, gdzie wyprawiano tzw. „dziadowskie bale”. Bogaci gospodarze przygotowywali  suty obiad (przyrządzano nawet barana), na które zapraszali 20-25 żebraków.  Po posiłku żebracy odśpiewywali różaniec za zmarłych z danej rodziny. Podobne obiady, aczkolwiek skromniejsze, wyprawiano również w Humniskach, w zamian biesiadnicy modlili się za zmarłych.

Zwyczaj przybierania grobów nie jest dawny. Najczęściej przybierano mogiły osób, które zmarły młodo i to wiankami uplecionymi z jedliny. Zwyczaj palenia świateł na grobach zapoczątkowany został w miastach. W Straszydlu chodziło się odwiedzać groby z jedną święcą. Ustawiano ją na mogile, odmawiano modlitwy, później zabierano i stawiano na kolejnym grobie. Osoby uboższe, których nie było stać na świece, prosili innych, aby postawili choć na chwilę na grobach zmarłych z ich rodzin. Wierzono bowiem, że ogień ten ogrzewa dusze i pomaga im trafić do raju.

Judyta Sos

Bibliografia:
Andrzej Karczmarzewski, Ludowe obrzędy doroczne w Polsce południowo-wschodniej, Rzeszów2011
Barbara Ogrodowska, Święta Polskie. Tradycja i obyczaj, Warszawa 1996.

Skip to content