F – jak FRANCISZEK

A właściwie Pan Franciszek.

„Przez wiele lat był dyrektorem Muzeum Okręgowego w Rzeszowie. Dziś, już 75-letni, jest nadal tak samo aktywny jak przed laty. Nie przepuszcza żadnej okazji, aby wyruszyć z nieodłącznym magnetofonem na wieś (…). Dni Pana Franciszka wypełnione są często stukiem maszyny do pisania. Powstają nowe artykuły i książki. A wszystko po to, by – jak twierdzi w swej wydanej książce „Znaki przeszłości” – odchodzące ślady zatrzymać w pamięci współczesnych”.
(„Życie i zdrowie” nr 8 – 10.IV.1975)

F – jak FOLKLOR

W latach 60. ubiegłego wieku u Franciszka Kotuli nastąpiła reorientacja na inny, pogłębiony kierunek badań. Gdy dotąd „zbierał to co niejako pałętało się pod nogami”, to nagle w terenie – inaczej już pojmowanym – odkrył ogromną zbiornicę archetypów – mitów, symboli, legend, podań. Odtąd położył główny nacisk badawczy na folklor, zwłaszcza słowny, który „stał się kodeksem zawierającym wszystko, co jest potrzebne nie tylko do zrozumienia kultury ludowej w ogóle”. Badacz zafascynował się tą dziedziną kultury, jako najbardziej istotnym źródłem wiedzy o człowieku regionalnym. Odnalazł głębokie wartości poznawcze, tkwiące w tradycji regionalnej. Kierowany min. powiedzeniem Einsteina, że „wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy” stworzył własne dyrektywy badawczo-poznawcze, które stały się motorem aktywności badawczej i publikacyjnej. Wiele swych najważniejszych opracowań poświęcił folklorowi. Folklor rozumiał głównie jako źródło i dokument historyczny. Nie mając przygotowania naukowego, nie starał się szerzej interpretować materiałów folklorystycznych, ale poprzestał na barwnych relacjach ze swych eksploracji terenowych oraz obserwacji obyczajowych.
„Na ogół rzadko się zdarza, aby etnografowie w równej mierze zajmowali się wszystkimi lub przynajmniej większością elementów kultury ludowej (…) Najczęściej ich badania ograniczają się do poszczególnych zagadnień (…) Jeśli chodzi o mnie, autora niniejszej publikacji, to w ciągu kilkudziesięciu badań nad kulturą ludową niejako podświadomie dążyłem do ogarnięcia możliwie największej ilości jej składników. W dodatku na niewielkim skrawku Polski. Był czas, kiedy pasjonowałem się plastyką ludową w różnych jej odmianach, to znowu strojami, następnie budownictwem, z kolei pewnymi zjawiskami historycznymi i społecznymi, przygodnie jeszcze innymi pomniejszymi zagadnieniami, aż doszedłem do folkloru słownego. I to – jestem przekonany, że z jednej strony ze względu na czas, a z drugiej na ogrom tego problemu – będzie już to ostatnia moja pasja. Może dlatego najgorętsza” (F. Kotula „Folklor słowny osobliwy”, Lublin 1969)

Skip to content