Jan Słomka o pożarach

Wracając do bardzo interesujących wspomnień Jana Słomki, które wykorzystane zostały na ekspozycji „Nie wszystko złoto, co się świeci…”, przytoczyć chcielibyśmy fragment jego Pamiętników… mówiący o pożarach:

 

„Klęski straszne sprowadzały też pożary. Strach przed nimi był szczególnie w lecie, gdy przyszła posucha.

Powstawały najczęściej przez nieostrożność: przy suszeniu konopi i w piecach chlebowych, z palenia tytoniu, przez dzieci, gdy zostawały w domu bez dozoru i bawiły się ogniem, od piorunów, albo też ogień był podłożony ze złości zbrodniczą ręką. Szerzyły się zaś szczególnie dlatego, że domy były gęste, zbite w kupę i kryte strzechą.

Ale gdzie indziej pożary bywały większe, całe wsie ze wszystkiemi zbiorami szły z dymem i zostawał tylko popiół. Z okolicznych wsi spalił się tak za mojej pamięci: Mokrzyszów, Sobów, Stale, Furmany, Grębów i żadna wieś nie była wolna od tej klęski.

Rozmiary jej powiększało jeszcze to, że domy wtedy były nie ubezpieczone od ognia, a jeżeli były ubezpieczone, to na małą kwotę, bo gdy budynki były warte np. 2.000 reńskich[1], to ubezpieczali je na trzy, cztery stówki, żeby wielkich premij nie płacić.

Po pożarach takich chodzili i jeździli po okolicznych wsiach pogorzelcy „za wspomożeniem”, zbierali: słomę na pokrycie nowych domów, zboże na chleb, ubrania, pieniądze, a każdy takiego pogorzelca czymś wspierał. Niejeden chodził tak za wspomożeniem i dwa lata, zapuszczał się do coraz innych wsi, więc mógł nawet zebrać więcej, niż stracił.

Teraz i po wsiach pożary są rzadsze. Domy bowiem, stosownie do ustawy, budowane są od siebie w pewnej odległości i kryte są ogniotrwałym materjałem. Istnieją też wszędzie straże ogniowe.

Nadto teraz mało się trafi, żeby budynki nie były ubezpieczone od ognia i po większej części ubezpieczają je według wartości. Jeżeli teraz zajdzie pogorzelec za wspomożeniem i narzeka, że wszystko stracił, to mu mówią: „Czemu się nie asekurujecie?”, wypowiadają mu niedbalstwo pod tym względem, i zwyczaj chodzenia za wspomożeniem znika.”

z „Pamiętników włościanina”

Jan Słomka, Kraków 1929 r.

Rozdział V

 

 


[1]  Reński austriacki (złr.) = 100 centów (grajcarów). W roku 1893 wprowadzono w państwie austriackim korony, których szło dwie na reńskiego. Korona równa się 100 halerzom i mniej więcej 2 złotym polskim.

Skip to content