Jak błoto zamienić w złoto
W dawnych czasach jadąc przez tę lub ową wieś można było zobaczyć suszące się na płotach, dnami do góry, dzbanki, garnki, garnuszki i inne wyroby garncarskie. Niezliczona ich ilość prezentowana była na rynkach, czy placach miast i miasteczek w czasie targu przez kilku (a czasem nawet kilkunastu) garncarzy. Naczynia te były w powszechnych użyciu, nawet gdy w handlu pojawiły się takie, które wykonane były z innych surowców. Miało to związek z powszechnym przeświadczeniem, że mleko najlepiej i najsmaczniej kwasi się w takich właśnie garnkach, a woda w czasie żniw najlepiej orzeźwia i chłodzi z glinianego dzbanka w kwiatki malowanego.
Powszechnie wiadomo, że garncarstwo jest jednym z najstarszych rzemiosł na świecie, znanym od neolitu. Na ziemiach polskich naczynia gliniane pojawiły się już około 5 400 lat p.n.e. Przez długie stulecia całe pokolenia garncarzy usiłowały sprostać rosnącemu stale zapotrzebowaniu. Garncarstwo nie było tak bardzo dochodowym rzemiosłem, jak można by sądzić na podstawie przysłowia „Garncarz z błota narobi złota”, jednak wytwórcy ci nie żyli w biedzie. Jednak od przełomu XIX i XX w. w skutek napływu fabrycznych przedmiotów, jak również obserwowanej w wielu rodzinach niechęci do kontynuowania tego rzemiosła, ulegało on postępującemu zanikowi.
Jednym z wielu przedstawicieli tego rzemiosła był Marian Biernacki z Kłodawy.
Garncarz ten bardzo szybko nauczył się zawodu – miało to miejsce w czasie wojny. Glinę kopał we własnym ogrodzie, naczynia toczył w pomieszczeniu mieszkalnym. Do formowania używał nożyków w kształcie prostokąta a do zdobienia wykorzystywał kałamarz. Naczynia glazurował polewając je garnuszkiem lub wiadrem nad blaszaną wanienką. Polewę stanowiła kupna mini ołowiana i mulik, czyli sypka żółta glina z Ujazdu. W celu uzyskania kolorowej polewy wiśniowej do przedstawionych powyżej składników dodawał mączki z dzikówki, czyli gliny popularnej w Czermnej. Natomiast do szkliwienia najczęściej wykorzystywał wypracowaną przez siebie recepturę (na trzy litry wody przypadało trzy litry dzikówki). Do malowania ornamentów używał natomiast kupnej glinki kaflarskiej. Aby otrzymać kolor zielony, do glinki dodawał prażonych w piecu opiłków miedzi bądź mosiądzu, które w wysokiej temperaturze zmieniały się w proszek, natomiast czarny kolor uzyskiwał po dodaniu do glinki dzikówki, lub roztartych odprysków żelaza, zaś kolor biały – ze zwykłej glinki.
Swoje wyroby suszył na wolnym powietrzu (średnio dwa dni), lub w pomieszczeniu (około dwóch tygodni). Posiadał dwa piece – jeden z nich był w kształcie walca zwieńczonego stożkową kopułką, z głównym wejściem i czterema paleniskami, drugi – tęczowy, podobny był do piwnicy, o stropie łukowym z centralnym wejściem i trzema paleniskami, które oddzielone były od pojemników ażurowymi ściankami. Pierwszy miał pojemność 1000, a drugi 500 sztuk naczyń. Aby wypał był bardziej ekonomiczny, Biernacki mniejsze naczynia umieszczał w większych. Palił etapami, najczęściej drewnem sosnowym. Najpierw wygrzewał naczynia do ok. czterech godzin, w czasie tym z naczyń wyparowywała wilgoć. Następnie ponownie dokładał do pieca, aby przez kolejne cztery godziny naczynia znajdowały się w pełnym ogniu. W maksymalnej temperaturze trzymał je od siedmiu do ośmiu godzin. Wypalone naczynia musiały mieć kolor żywego ognia a uchodzący dym kolor biały. Z reguły naczynia stygły tyle, ile się paliły. W pracach garncarzowi pomagała głównie żona i niekiedy reszta rodziny.
Naczynia – a także zabawki – wytwarzał do 1957 roku. Jeździł z nimi na targi do Brzostka, Jasła, Biecza, Frysztaka i Gorlic. W ostatnim okresie swojej działalności zawodowej zaś wykonywał i hurtem sprzedawał donice ogrodnikom z Jasła, Krosna, Iwonicza i Strzyżowa.
Biernacki brał także udział w konkursach organizowanych przez domy kultury w Jaśle, Rzeszowie, Kolbuszowej i Rabce, w zbiorach naszego Muzeum mamy dwa eksponaty będące efektem takiego właśnie konkursu.
Zapraszamy do zwiedzania naszych ekspozycji!