Straż Grobowa z Dzikowca

Zgrupowanie to powstało w 1881 r. na pamiątkę powstania w Weryni (jak głosi tradycja), a jej założycielem był Marcin Osiniak z Sokołowa. Nastąpiło to w czasie, gdy proboszczem parafii w Dzikowcu był ks. prałat Tomasz Kiełbusiewicz. Nie zachowały się żadne dokumenty związane z powstaniem i działalnością Straży.

 

Straż Grobowa z Dzikowca od początku swego istnienia trzymała wartę przy Grobie Chrystusa w trakcie liturgii Wielkiego Piątku, brała udział w rezurekcji w Niedzielę Wielkanocną, a także w procesji w trakcie święta Bożego Ciała. Po 2001 r. zmienili nazwę na Honorowa Straż Grobowa.

 

Straż Grobowa (Biała Straż) w Dzikowcu jest obecna w kościele od początku obrzędów liturgicznych Wielkiego Piątku, pełni wartę do północy lub do zamknięcia kościoła. Dawniej wartę pełniono do rana w Wielką Sobotę. W Wielką Sobotę przez cały dzień wartę pełni Straż Ogniowa (Czarna Straż). Straż Grobowa uczestniczy w obrzędzie święcenia ognia. Obstawiają rozpalone ognisko, żeby gawiedź się nie cisnęła. Do ognia idą bez sztandaru. Po poświęceniu odprowadzają księdza do kościoła, biorą sztandar i w trakcie liturgii Wielkiej Soboty pełnią wartę przy Grobie.

 

W Wielką Niedzielę na przedzie procesji rezurekcyjnej idą Chorążowie Straży Grobowej i Ogniowej ze sztandarami, za nimi Starszyzna, a następnie ksiądz pod baldachimem, który był niesiony przez Żołnierzy ze Straży Grobowej. Po procesji wchodzą do kościoła i stoją na mszy tak samo jak podczas nabożeństwa w Wielki Piątek.

 

Po rezurekcji Straż Grobowa i Ogniowa zwyczajowo gromadzi się na wspólne śniadanie wielkanocne. Idąc na śniadanie jeszcze w latach 50 XX w., w trakcie marszu Hornista grał na trąbce. Obecnie tej funkcji nie ma w dzikowieckiej Straży ale zachowała się trąbka, na której niegdyś grano. Do lat 50 XX w. od momentu uderzenia w dzwony kościelne w trakcie procesji rezurekcyjnej Kanonier przy pomocy Żołnierza strzelali z moździerzy. Wiwatowano tak długo, aż skończyły się zgromadzone zapasy prochu. W połowie lat 60 XX w. zaprzestano wiwatów z moździerzy, przez krótki czas strzelano karbidem a później wiwatów zaniechano.

 

Straż Grobowa z Dzikowca bardzo wiele zawdzięcza księdzu prałatowi Stanisławowi Sudołowi. Według wspomnień informatorów był to wielki przyjaciel, sympatyk Straży, którą wspierał (także materialnie) przez cały okres swojej posługi duszpasterskiej w tej miejscowości. Nie wyobrażał sobie żadnej uroczystości kościelnej bez obecności tejże Straży. Tradycją było, że na śniadanie po rezurekcji fundował Straży Grobowej beczkę piwa. Wielokrotnie mówił, że „…wy, trzymający wartę przy Grobie Jezusa Chrystusa jesteście solą tej ziemi. I niech wasze wartowanie nigdy nie zaginie, pamiętajcie o tym”!

 

Kilkanaście lat temu ówczesny Prawoskrzydłowy – Marek Serafin (syn Jana, dawnego Komendanta) w czasie sobotniej liturgii nalał wody święconej do butelki z zamiarem zaniesienia jej do domu. W zamieszaniu zapomniał o tym i gdy po barszczu wszyscy zebrani wznieśli toast, ku ich zdumieniu okazało się, że spełniają go wodą. Wzbudziło to powszechną wesołość, a wszystkich próbujących smaku święconej wody nazwano „ochrzczonymi Turkami”.

 

Jednym z najbardziej zasłużonych komendantów dzikowieckiej Straży Grobowej Był Kalistrat Chłud (Kalister), pochodzący z Ukrainy, który po wojnie osiedlił się w Dzikowcu. Informatorzy wspominają go jako wielkiego miłośnika Straży, który bardzo pilnował porządku, właściwego stroju, nakazywał ćwiczenia musztry. Pod koniec życia poruszał się wyłącznie na wózku inwalidzkim ale nawet wtedy, mimo, iż od kościoła dzieliła go dość duża odległość przyjeżdżał do Straży i pilnował, by służba przy Grobie Pańskim była sprawowana w sposób właściwy.

Materiały zebrane przez Wojciecha Dragana podczas badań terenowych przeprowadzonych w 2012 r. w ramach projektu „Turki – podkarpaccy strażnicy tradycji wielkanocnych”.

Skip to content